Tym wpisem chciałbym rozpocząć serię opisującą jak w domowych warunkach i przy małym budżecie robić „błyskane” zdjęcia portretowe.

Na pierwszy ogień prosty setup typu muszla (w wersji mini), typowe dla fotografii portretowej. Lampa z małym softboxem na statywie ponad głową modelki i kierowana do niej pod kątem około 45 stopni. Jest to główne i jedyne „prawdziwe” źródło światła przy tym ustawieniu. Do tego typu zabaw w zupełności wystarczy lampa o mocy jakiś 150-200Ws, której koszt z małym softboxem lub parasolką będzie oscylował w granicach 300 PLN. Do zabawy na początek – zupełnie wystarczy, a później zawsze można używać jej jako lampy pomocniczej np. do doświetlania tła. Można też oczywiście zastosować zewnętrzną lampę naszego aparatu i zmontować ją z parasolką na statywie.
Jako światło „dolne” które ma za zadanie wyeliminować ostre cienie można użyć blendy lub na przykład białego arkusza kartonu – która odbije nam światło górnej lampy. W tym przypadku była to blenda srebrno/biała – koszt około 60 PLN. Przy tego rodzaju zdjęciach (zresztą przy większości zdjęć), zgodnie z radą którą przeczytałem w książce Scotta Kelby’ego, staram się źródła światła ustawić jak najbliżej fotografowanego obiektu. Czyli blenda jest prawie pod szyją, a górny softbox wisi sobie dość blisko nad czołem.
Modelkę ustawiłem daleko od tła (ściany), aby tło było jednorodne i bardzo ciemne. Zdjęcia wykonane tanim Canonem 50mm 1.8 z przysłoną 3.5 i czasem 1/200. Przedstawione zdjęcie, poza konwersją na czarno-białe, nie było obrabiane.
Zachęcam do ekperymentowania i dzielnia się wrażeniami.
Ciekawe zdjęcie